wtorek, 24 stycznia 2012

1 rozdział - obraz śmierci .

            Mam na imię Dominik i jestem chyba najszczęśliwszym nastolatkiem. Nie tylko dlatego, że mam bogatych rodziców, basen za oknem, najnowszego IPada , tableta i wiele, wiele więcej różnych gadżetów , których i tak nie używam . Jestem szczęśliwy , bo za niecały rok rozpoczynam studia w Warszawie i praktycznie całe to wspaniałe życie przede mną . Ten wspaniały dar , który dostałem .
           Ale najwspanialsza jest ta niebieskooka piękność , która w tej chwili tuli mnie .
           - O czym tak myślisz? – zapytała .
            Westchnąłem i pocałowałem ją w czoło.
            - Och, Rebeko . O tym , że całe życie przed nami – na moje słowa uśmiechnęła się – i ,że już zawsze będziemy razem.
           -A jeśli coś nas rozłączy?
            Zdziwiło mnie jej pytanie.
            -Niby co ?
            Popatrzyła mi w oczy, a ja jej . Trwaliśmy tak dobrą minutę, aż w końcu Rebeka się odezwała.
            - A śmierć ? Jeśli przyjdzie ? Takie jest życie , ktoś przychodzi , a ktoś odchodzi. A jeśli jedno z nas odejdzie ? Nic nie możemy na to poradzić .
            -Nie na widzę bezradności.
            - Wiem o tym . Ale tak chciał Bóg tworząc nas . Nie zapominaj o tym.
             Jak wryty popatrzyłem na nią . Rebeka była naprawdę wesołą i zabawną dziewczyną. Zawsze śmiała się i cieszyła się z życia. Skąd u niej temat śmierci ?
            - Przepraszam. – rzuciła – ale …
            Westchnęła i nie skończyła swojej wypowiedzi , mruknęła tylko „nieważne” .
             - Nie przepraszaj. O co chodzi? Coś się stało?- pytałem ją ,lecz nie odpowiadała- Proszę, powiedz mi.
             Spojrzała na mnie z naprawdę smutną miną .
            - Czuję coś. Coś naprawdę niedobrego . To coś się niedługo wydarzy.
            Zastanowiłem się nad jej słowami . Rebeka zawsze różniła się od innych dziewczyn. Miała niesamowity dar. Potrafiła zmieniać ludzi. Kiedy ją poznałem byłem bezduszny, samolubny i zimny .Rebeka mnie zmieniła czy to po prostu miłość tak na mnie działa ? Ale dar Rebeki nie polegał tylko na tym . Było coś jeszcze . Może to nie było normalne . gdy mówiła , że coś się stanie , działo się . Jakby przewidywała przyszłość. Na ogół były to drobne rzeczy. Wczoraj powiedziała mi, że „obudzę się w bieli” . Rzeczywiście, w nocy spadł śnieg i było naprawdę biało.
             - K-k … ktoś … - zacząłem – ktoś umrze ?
             I wtedy Rebeka kiwnęła głową z łzami w oczach .


 Przez resztę wieczoru , który razem spędziliśmy , staraliśmy się nie wspominać o … tym drażliwym temacie .A jeśli tym razem się pomyliła ? Starałem się myśleć pozytywnie , bo przecież Rebeka nie była jakąś wróżką czy coś. W tym momencie odprowadzałem ją do domu, jak zawsze. Dochodziliśmy już do skrzyżowania – od niego Rebeka szła już sama . Zatrzymała się przed ulicą i westchnęła .
            - Już pójdę – powiedziała tylko .
            Kiwnąłem głową , a ona stała jeszcze chwilę patrząc na jezdnię. Zadrżała .
            - Kocham cię . Obiecaj mi , że będziesz o tym pamiętał.
            Trochę zdziwiłem się, ale bez wahania odpowiedziałem.
            - Obiecuję. Ja też cię kocham.
            Rebeka tak nagle stała się jakby spokojniejsza i bardziej opanowana. Ruszyła przed siebie. Już miałem się odwrócić i po porostu iść do domu , ale chciałem jeszcze chwilę na nią popatrzeć. Rebeka była w połowie jezdni i nagle zadzwonił jej telefon. Zaczęła go szukać w torebce. Jakby nie mogła przejść i dopiero odebrać . To była niebezpieczna ulica. Spojrzałem w prawo i zobaczyłem ciężarówkę , która jechała dość szybko. Boże. Strach mnie sparaliżował , ale uspokoiłem się , bo wyciągnęła telefon z torebki i ruszyła . Już miała postawić nogę na chodniku, gdy nagle komórka wypadła jej z ręki .
             -Nie podnoś! – krzyknąłem , bo ciężarówka była już zbyt blisko.
             Cholera , dlaczego jechała tak szybko ?
             Rebeka ukucnęła, podniosła telefon i spojrzała na mnie. A ja stałem bezradny, łzy zaczęły napływać mi do oczu.
             I wtedy Rebeka uśmiechnęła się do mnie , jakby chciała powiedzieć „będzie dobrze” .


             Korytarz był praktycznie pusty. Na krzesełku siedziałem tylko ja. Czekałem. Tylko tyle mogłem. Tak strasznie chciałem pomóc . Ale co ja mogę ? Potrafię tylko siedzieć bezczynnie i wpatrywać się w to zegarek , to w drzwi od Sali operacyjnej. W szpitalu siedziałem dobrą godzinę, jak nie więcej . Dzwoniłem z dziesięć razy do rodziców Rebeki … Tak strasznie mają ją w dupie, że nawet nie odbiorą? Miałem nadzieję , że przyjadą tu.
             Nagle z pomieszczenia naprzeciwko mnie wyszedł lekarz. Gdy zobaczyłem jego minę łzy od razu napłynęły mi do oczu i zaczęły spływać po policzkach. Nie wiedziałem czemu. Lekarz podszedł do mnie.
             -Przykro mi.-powiedział smutnym głosem.- Staraliśmy się , że już nic nie dało się zrobić.
             Patrzyłem na niego. Zauważył , że nie potrafię wydobyć z siebie żadnego dźwięku, więc dokończył.
             -Nie żyje.
            -NIE ! – krzyknąłem na cały korytarz .
             Jak oni w ogóle mogli tak mówić? Przecież wszystko jest w porządku . Dlaczego płakałem ? Wszystko jest w porządku . Dlaczego stałem jak w wryty nie mogąc nic zrobić? Cholera, przecież wszystko jest w porządku.
             -ONA ŻYJE! – krzyczałem.
             Lekarz wydał się zakłopotany , nie wiedział co powiedzieć . Ja natomiast dalej krzyczałem.
             -ŻYJE !
             -Musisz to zrozumieć, ona odeszła …
             -Proszę pana, proszę mi nie pieprzyć takich głupot, bo ona żyje. Żyje i ma się dobrze – darłem się na cały szpital.
             -Wiem , że trudno ci to zrozumieć
             -ŻYJE !
             Lekarzowi patrząc na mnie było jeszcze bardziej smutno. Jakby było mu mnie żal. Nie był on stary. Miał góra trzydzieści pięć lat. Sam miał łzy w oczach. Zdenerwował się i tym razem to on krzyknął.
           -ONA . NIE . ŻYJE .
           Odwróciłem wzrok. Łzy kapały mi po brodzie. Czułem, że nie mogę stać, kolana uginały mi się. Powoli obsunąłem się na podłogę. Podciągnąłem kolana pod brodę i schowałem twarz. Usłyszałem jak lekarz siada obok mnie.
         -Wiem, że jest ci trudno. Wiem co czujesz. Łzy nie świadczą o słabości, tylko o tym, że masz uczucia i nie boisz się ich pokazywać.
***
I jak pierszy rozdział ? Wiem , smutny , ale jak całe to opowiadanie . Zamierzam zatrzymać je w takim kilacie . Drugi rozdział najszybciej będzie za miesiąc, bo nawet nie zaczęłam pisać . A i przepraszam za błędy ortograficzne .